KROK 10. Zmieniam siebie – tylko siebie

Z ks. prałatem dr Bogusławem Głodowskim (Ks) rozmawia Joanna Winiarska (A);
fragmenty książki: „Rozwiążcie GO i pozwólcie MU chodzić”.

A.: Zmiany, zmiany, zmiany… Ale co to właściwie znaczy: „Trzeba zmieniać życie, a nie nastrój?”.

Ks.: Zmiana nastroju jest prosta. Alkoholik pije, narkoman sięga po kolejne działki, pozostali odreagowują na różne inne sposoby. Problem w tym, że z czasem będą potrzebować coraz silniejszych dawek, podniet, aby osiągnąć wcześniejszy efekt. Zmiana nastroju bez zmiany życia to trwanie w iluzji. Okłamywanie siebie jest łatwiejsze niż zmiana życia: myślenia, nastawienia, nawyków, nawracanie się, zmaganie z samym sobą.

A.: W AA mówią, że to jest proste: Dobrze zacząć, a potem tylko poprawiać przez całe życie. Mówią też, że „nie pić jest prosto, trzeba tylko zmienić życie”.

Ks.: Nikt niczego nie odda za darmo. Kiedy mówię ludziom: „Zostaw męża, żonę, ty masz się zmieniać”, słyszę: „Jak to? Ksiądz chyba nie zrozumiał, co ja mówię. Mój mąż pije, a JA mam chodzić na grupę? To on/ona ma się zmienić”. „To bez sensu, nie rozumiem tego”. „Gdyby mnie kochał, zmieniłby się, przestał pić”. „I tak mam dosyć kłopotów na głowie”. Bunt i opór w tej sytuacji jest zrozumiały. Uwikłanie w sytuacje uzależnienia, alkoholizmu utrudnia lub czyni niemożliwym podejmowanie zdrowych decyzji. Przynajmniej na początku. Dlatego mądrością jest zapytać kogoś, kto się na tym zna i pozwolić sobie pomóc. Nawet jeśli tego nie rozumiemy.

A.: Trudno ludziom zaakceptować, że jest to praca nad sobą, a nie nad kimś innym. Szczególnie osoby współuzależnione nauczyły się zawsze robić coś ze względu na innych: żeby mój mąż to, żeby moje dziecko tamto, żeby moi rodzice żyli tak i tak.

Ks.: Uczmy się żyć najpierw swoim życiem, a innych trzeba zostawiać w spokoju, przynajmniej na początku.

A.: Powinien w końcu przyjść moment przekierowania energii poświęcanej dotąd na kontrolowanie zachowania innych osób na siebie, swoje potrzeby, swoje reakcje, swoje emocje?

Ks.: Wystarczy, że tylko jedna osoba z rodziny odważy się pójść po pomoc, zacznie coś robić dla siebie, to wszystko w tej rodzinie zacznie się zmieniać.

A.: Na początku chyba na gorsze?

Ks.: Niestety takie jest życie. Alkoholik kontroluje wszystko i wszystkich. Mistrz kamuflażu i manipulacji. Za wszelką ceną chce utrzymać dotychczasowy układ. Odcinanie pajęczyny zależności jest bardzo bolesne. Jeśli ktoś próbuje wystawić głowę spod tego „parasola”, ma odwagę naruszyć ten stan, staje się wrogiem numer jeden. Sam zginie. Nieraz i mnie się dostaje za te rewolucyjne zmiany, które ktoś wprowadza w swojej rodzinie. Bo on, alkoholik, musi zejść ze swego „tronu”, bo nie ma już kim manipulować!

A.: No dobrze, zmieniam siebie, żeby poradzić sobie z trudnymi sytuacjami w domu, w rodzinie. W pewnym momencie przychodzi zmęczenie i rodzi się pytanie: właściwie po co to wszystko?

Ks.: To pytanie o sens, o cel życia człowieka, małżeństwa i rodziny. Zwątpienie to ludzka rzecz, ale doznanie tego, „posmakowanie”, że można żyć inaczej przywraca nadzieję i pomaga zawrócić na drogę przemiany. Wracamy na drogę Dziesięciu Przykazań. Pan Bóg wpisał je we mnie, w moją wrażliwość to, że jestem Jego Dzieckiem – ukochanym i upragnionym. Mam czuć się jak królewicz, dziedzic królestwa – to jest dopiero perspektywa godna człowieka.

A.: To pełne nadziei przesłanie odnajdujemy w Psalmie 27,10: „Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie”.

Ks.: W czasie zwątpienia czy chaosu wewnętrznego warto wziąć w rękę różaniec, modlić się. Kto się modli na różańcu, trzyma Matkę Bożą za rękę.

Przewiń do góry